Minęły już 4 tygodnie od finałów krajowych i myliłby się ten, kto myślałby, że odpoczywamy po wielomiesięcznej pracy. Już kilka dni po tym sukcesie zabraliśmy się do ulepszania naszego CanSata. Krajowe rozgrywki wykazały, że przed zawodami europejskimi musimy poprawić kilka elementów. Podczas zebrania zespołu padły wiekopomne słowa: „Zrobimy nowego łazika!”. W wyniku tej decyzji laboratorium naszego koła naukowego zamieniło się mini-halę produkcyjną pełną huku, zgrzytów, jęku metalu i podejrzanych oparów materiałów lutowniczych. Na dzień dzisiejszy mechanika jest już gotowa. Łazik wypiękniał. Ma się do poprzedniej wersji jak mercedes do wozu drabiniastego :). Wszystkie ruchome części działają bez zacięć i oporów – nic nie ugina się i nie trzeszczy podejrzanie.
Ale żeby to cudo jeździło, trzeba wyposażyć je w podzespoły elektroniczne. Zaprojektowaliśmy nową płytę główną, zamontowaliśmy lepsze czujniki i zoptymalizowaliśmy ułożenie kabli, które w poprzedniej wersji wiły się jak węże i blokowały części ruchome.
Podczas zawodów krajowych okazało się, że nasz CanSat podczas opadania bardzo szybko wiruje wokół swojej osi. Efekt ten powodują wsporniki systemu stabilizacji lądowania, które działają jak łopaty wirnika. Przez to linki spadochronu skręcają się i spadochron się zapada. Rozwiązaliśmy już ten problem za pomocą krętlików wędkarskich. Ale to nie koniec prac przy spadochronie. Ma on za dużą powierzchnię, więc czeka go strzyżenie:). Musimy eksperymentalnie dobrać wielkość otworu centralnego.
To tyle na dzisiaj. Odwiedzajcie nas, bo będziemy tęsknić 🙂